Czy jesteś wołem roboczym czy kobietą?

Kobieta. Matka. Siłaczka. 

Nieważne co – i tak sobie poradzi. Zaciśnie zęby, napnie mięśnie, połknie łzy. Przecież da radę. Przecież potrafi. Przecież to nic takiego. Czuje zmęczenie, które powali słonia. Zignoruje. Czuje ból, od którego podwijają się palce u stóp. Zignoruje. Czuje rozpacz, która wywracą wnętrzności. Zignoruje. Bo dziecko. Bo przeciez jej potrzebuje, dla niego da radę i zniesie wszystko. Bo chce być dobra. Chce być miła. Lubi jak jest miło. Bo jeśli zacznie mówić „nie” to będzie niemiła. Nie potrafi mówić „nie”. Nie tego uczyli ją przecież rodzice od maleńkości. Nie wie jak poradzić sobie z poczuciem winy, które czuje gdy się nie zgadza, gdy mówi nie, gdy de facto staje za sobą. Wpada w spiralę zosiasamosiowania. Z kobiety, z matki, staje się… wołem roboczym. 

Kiedy skończymy NADUŻYWAĆ siebie? 
Kiedy skończymy wykonywać czynności, podejmować decycje, które są dla nas KRZYWDZĄCE? `
Kiedy skończymy mówić TAK gdy wszystko w środku wrzeszczy NIE?

Piszemy ostatnio o tym aby odpuszczać. Aby prosić o pomoc. 
Czy potrafisz to robić? 
Ja nadal, mimo że mam 33 lata i dwójkę dzieci, nadal ma z tym problem. Nadal się uczę. Ale mam przyjaciółki, między innymi moje Babki, które w odpowiednim momencie kręcą nosami, i tak jak ostatnio Marta gdy rozmawiałyśmy, że jestem obecnie emocjonalnie w kiepskim miejscu, że za mało wychodze z domu i zostawiam dzieci z ich Tata powiedzą „oj chyba szukasz wymówki…”. I z początku szczerość może po prostu bez ogródek mówiąc wkurwić. Ale ta prawda jest potrzebna. Spojrzenie z boku jest potrzebne. 

Mój plan, który realizuje od kilku dni: codziennie wychodzę i zostawiam dzieci z Tatą sam na sam. To może być 7 minutowy spacer w deszczu jednego dnia, albo winko z przyjaciółką innego, albo zakupy w biedrze kolejnego. Wychodzę i #dbamosiebie. Mimo mojej samoświadomości, mimo zaangażowanego partnera i tego całego blablabla, nadal muszę nad tym pracować. 

Bo wiem, że nikt tego nie zrobi za mnie. 

To taka moja osobista, niedawna refleksja: to JA jestem odpowiedzialna za mój dobrostan. Jeśli myślicie, że to rola otoczenia (nawet tego uważnego i kochającego), że odpoczniecie wtedy, kiedy KTOŚ Wam to zaproponuje a najlepiej jeszcze zorganizuje… Cóż, to chyba trochę sobie poczekacie. Czekać można długo. Całe życie. Może przy okazji kopytka wole zdążą wyrosnąć, kto wie. 
Ja za kopyta dziękuję. 

A ty? 

Autor: Nina Błaszczyk-Nowik

Newsletter

Chcesz być na bieżąco z babkowymi sprawami?
Zapisz się do newslettera

O nas

Artykuły