Doświadczam jej w krzyku moich dzieci i w ciszy, która zapada gdy śpią. Czasami jest pustką, czasami ciężarem na klatce piersiowej, która powoli dociera w okolicę szyi i tam układa swoje dłonie. Czasami dyskretną towarzyszką, ledwie zauważalną, ot cieniem. Innym razem wariatką podsuwającą złe pomysły i złe słowa, babiskiem sapiącym do ucha.
Samotność.
Czy rzeczywiście jest wpisana w macierzyństwo?
Magda Komsta napisała kiedyś bardzo ważny artykuł „Dlaczego High Need Babies nie wyginęły”. Pisze tam: „Przez 99% czasu, od kiedy istnieje nasz gatunek, organizował się on w społeczeństwa łowiecko-zbierackie. W takich społecznościach na jedno dziecko przypada około czworo dorosłych. W niektórych tradycyjnych plemionach jednym niemowlęciem opiekuje się na zmianę siedmioro osób, w innych nawet czternaścioro.”
A dzisiaj?
Obecna forma macierzyństwa, polega na tym, że kobieta jest zamknięta w czterech ścianach z dzieckiem/dziećmi sam na sam przez około 10 godzin i cała opieka nad tymi dziećmi spoczywa na niej – nie na 4 osobach, nie na 7 osobach.
Na 1 OSOBIE.
A przecież na co dzień zanim zostajemy mamami jestesmy istotami społecznymi. Abstrahując od tego czy ktoś jest introwertykiem czy ekstrawertykiem, ludzie zazwyczaj potrzebują kontaktu z innymi ludzmi aby funkcjonować. Potrzebujemy między innymi rozmawiać z drugą osobą aby czuć się stabilnie emocjonalnie (kojarzycie film Cast away i piłkę do siatkówki o imieniu Wilson…) – wedlug badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Kalifornijskim przeciętna kobieta wypowiada 20 tysięcy słów dziennie (mężczyzna około 7 tysięcy :P). I cóż, gdy rozmawiamy ze swoimi maluchami od urodzenia opowiadając im świat to może tam się „trochę” tych słów uzbiera… Ale nie ma tam takiej interakcji, której potrzebują dorośli ludzie.
I dlatego w dzisiejszych czasach matki są praktycznie 24/7 podłączone do internetu, do for, do fejsa, do czatów – to zastępuje nam prawdziwy kontakt z drugim człowiem, z kobietami, najczęściej mamami, które są tak samo niewyspane, tak samo zagubione, tak samo zakochane w swoich dzieciach, tak samo łaknące poczucia wspólnoty.
Ale żaden wirtualny kontakt, który zresztą co raz częściej przeradza się w uzależnienie spowodowane poczuciem izolacji właśnie, żaden nawet najbardziej zajebisty post w internetach nie zastąpi PRAWDZIWEGO kontkatu z bliską osobą. Badania pokazują jasno – samotność, poczucie izolacji jest tak samo niebezpieczna dla naszego zdrowia co wypalanie 15 papierosów dziennie. Bo jesteśmy istotatmi społecznymi. Łaknącymi bycia „razem”. I dlatego pozytywyne, zdrowe związki utrzymują nas w dobrym zdrowiu psychicznym i fizycznym – właśnie to okazuje się być najważniejszym czynnikiem. Nie czy zdrowo się odżywiasz, nie czy ćwiczysz, nie czy mieszkasz w miejscu gdzie smog to rzadkość, nie czy pijesz, palisz. Nie. Najważniejsze są związki z innymi ludźmi. Te z naszymi partnerami życiowymi (o tym na pewno powstanie osobny post ;)), ale też przyjaciółkami, koleżankami, kumpelami. Te relacje często umierają gdy zostajemy mamami.
Dlatego nawet gdy pozornie nie masz siły – nie odwołuj spotkania, wyjdź z domu i pielęgnuj relacje z fajnymi ludźmi w Twoim życiu.
Dlatego nawet gdy dzień się kończy i naprawdę nie był dobry – zadzwoń do swojej przyjaciółki, ot żeby popitolić o dupie maryni. Albo powiedzieć jej prawdę jak naprawdę się czujesz. A potem się z nią spotkaj.
Bibliografia:
1. Why Moms are Miserable: https://www.youtube.com/watch?v=MwvctN3Uejg
2. Loneliness is literally killing us: https://www.youtube.com/watch?v=ruh6rN5UrME
3. Dlaczego High Need Babies nie wyginęły: https://www.wymagajace.pl/dlaczego-high-need-babies-wyginely-dlaczego-aktualnie-trudno-byc-matka/
4. Loneliness kills: https://www.youtube.com/watch?v=DQBs_ijZfxk
Autor: Nina Błaszczyk-Nowik