Wasze historie #mamtemoc: emocje po nieplanowanym cesarskim cięciu.

Jestem mamą małego cesarza.

Urodziłam swojego synka przez cesarskie cięcie. Tak, urodziłam. Mój syn ma 3 lata i 4 miesiące i sporo czasu zajęło mi to, żeby w pełni to zaakceptować.

Ale od początku… Nastawiałam się na poród naturalny i takiego porodu chciałam. Moja ciąża nie była nawet bliska książkowej ani instagramaowej 😉

Od początku były jakieś komplikacje. I trymestr naznaczony został krwiakami kosmówkowymi. Większość tego czasu leżałam. W swoje urodziny trafiłam do szpitala z silnym krwawieniem i pewnością, że to koniec. To był 10 tc ciąży. Na szczęście młody dał radę. Kolejny cios przyszedł z badaniem genetycznym i jego złymi wynikami. Wtedy u mojej lekarki na usg kolejny raz dowiedziałam się, czym jest lęk o własne dziecko… II trymestr wniósł trochę nadziei i lepszego samopoczucia, pracowałam i przygotowywałam się do obrony doktoratu. Udało nam się nawet wyjechać nad morze. 31 tc, tydzień przed obroną mojego doktoratu, okazuje się, że szyjka skróciła się niebezpiecznie. Obrona została więc odwołana a ja leżałam do końca ciąży. Pocieszała mnie myśl, że przynajmniej może z taką skróconą szyjką z porodem pójdzie łatwiej..

Tak się jednak nie stało. Poród rozpoczął się w 40 tc odejściem wód. Skurcze od razu pojawiły się częste i regularne, gdy przyjechałam do szpitala akcja porodowa była już w pełni rozkręcona. Niestety nie wszystko potoczyło się tak jak chciałam, po 9h skurczy, po 1,5 h skurczy partych podjęta została decyzja o cc. Synek był źle wstawiony, dodatkowo owinięty pępowiną. Moje serce zamarło w oczekiwaniu na pierwszy krzyk mojego dziecka. I w końcu go usłyszałam. Na szczęście synek urodził się zdrowy. Nastawiałam się na czerwonego pomarszczeńca a on był po prostu śliczny 😉

A ja? Na początku czułam się zdecydowanie najszczęśliwszym człowiekiem świata 😉 A fala miłości zalała mnie natychmiastowo. Dopiero gdy trafiliśmy na salę poporodową wraz z problemami z karmieniem pojawiły się też czarne myśli. O tym, że moje ciało kolejny raz mnie zawodzi. Najpierw w trakcie ciąży, potem porodu, a teraz karmienia. Czułam się przegrana, czułam, że coś ważnego mnie ominęło. I te uczucia towarzyszyły mi jeszcze długo kiedy myślałam o swoim porodzie.

Ale potem trafiłam na mądre kobiety, dużo rzeczy w mojej głowie się ułożyło, a ja zaakceptowałam swój poród, swoje ciało, które już na zawsze będzie nosić ślady tego niezwykłego wydarzenia, jakim były narodziny mojego syna. Patrzę na ten niezwykły cud, jakim jest mój syn i wiem, że nie zawiodłam. A moje ciało, to to samo ciało, które wytrzymało trudy ciężkiej ciąży, trudnego porodu i poważnej operacji jaką jest cc. To ciało wydało na świat nowe, wspaniałe życie. A potem dawało mu życiodajny pokarm przez kolejne miesiące i lata. 

Nie, moje ciało mnie nie zawiodło. I ja nie zawiodłam.

Babka Magda

Newsletter

Chcesz być na bieżąco z babkowymi sprawami?
Zapisz się do newslettera

O nas

Artykuły