Powrót do karmienia piersią po przerwie. Wasze historie.

Dziś historia Basi, która, dzięki swojej mądrości i pójścia za głosem intuicji wróciła do karmienia piersią mimo trudnych, szpitalnych doświadczeń.

Powrót

Byłam kobietą, która nie przywiązywała szczególnej uwagi do karmienia piersią (może wtedy nie musiałam, bo mnie to nie dotyczyło). Bez wielu właściwych wzorców z najbliższego otoczenia, raczej myślałam o karmieniu potomstwa mlekiem modyfikowany podawany w butelce.

Byłam żoną, którą mąż prosił o to, że kiedy w przyszłości urodzi się nam dziecko, będę je karmić dla zdrowia malucha chociaż pół roku.

I jakoś tak hormony i matka natura, a może zdobyta wiedza i zdrowy rozsądek sprawiły, że byłam kobietą w ciąży pragnącą karmić swoje dziecko piersią. Nie przypuszczając nawet, że coś z tym może być nie tak.

W końcu stałam się mamą. Byłam dumną mamą karmiącą piersią. Początkowo mamą karmiącą przez łzy i z zaciśniętymi z bólu palcami u stóp. Mamą z poranioną brodawką, której dziecko nie chciało pić z jednej piersi. Kobietą szukającą pomocy u doradców laktacyjnych. I kiedy już wszystko zaczęło się układać, a karmienie stało się przyjemnością, wszystko przewróciło się do góry nogami.

Byłam matką czuwającą przy szpitalnym łóżku swego noworodka. I tą, której lekarz powiedział: „To jest pani ostatnie karmienie piersią”. Wobec tego stałam się smutną matką, która płakała razem z dzieckiem, gdy to nie umiało pić z butelki.

Galaktozemia (brak enzymu do trawienia galaktozy, jednego ze składników laktozy) to rzadka przypadłość, niestety jest jedną z nielicznych powodów po stronie dziecka do zaprzestania jego karmienia piersią.

No i na nas trafiło! A może miało trafić? Przez miesiąc podawałam synkowi do jedzenia bezlaktozowy produkt w butelce. Dlaczego miesiąc? Tyle czekaliśmy na potwierdzenie obecności enzymu do trawienia galaktozy oraz na konsultację z lekarzem metabolikiem. Po miesiącu dostałam zgodę lekarza na powrót do karmienia swoim mlekiem!

Czy je jeszcze miałam? Tak, w zamrażarce swojej i przyjaciółki, no i oczywiście w piersiach. Przez cały ten czas używałam laktatora, głęboko wierząc w to, że moje mleko będzie potrzebne (albo synowi, albo innemu dziecku).

Była połowa sierpnia, moje dziecko miało dwa miesiące, zupełnie przestało kojarzyć mnie z jedzeniem, a ja postanowiłam wrócić do kp. Na dwa miesiące odizolowałam się niemal od społeczeństwa, tuląc dniem i nocą syna, proponowałam pierś. Robiliśmy małe kroczki, czasem jeden do przodu, innego dnia dwa wstecz.

Udało się. Dziś mój syn ma prawie 9 miesięcy, a ja ten tekst napisałam, karmiąc go piersią. Jestem dumna i wzruszona.

„Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” powiedziała noblistka. Nie sądziłam, że swoją siłę i wytrwałość przetestuję na laktacji.

Newsletter

Chcesz być na bieżąco z babkowymi sprawami?
Zapisz się do newslettera

O nas

Artykuły